niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 5

Delikatnie położył mnie na łóżku, muskając z namiętnością moją szyje. Ciche jęki wyrywały mi się z ust niczym łabędzi krzyk. Z dzikim błyskiem w oczach ściągnął koszulkę i spojrzał na mnie z tak niewyobrażalnym pożądaniem, że aż zadrżałam. Jego skóra w świetle wpadającego przez niewielkie okno światła księżyca, błyszczała srebrzyście. Zagryzając wargę, pożerałam go wzrokiem.
- A twoi rodzice? - Spytałam urywanym szeptem. Zaśmiał się cicho, odrywając się od mojej szyi.
- Już nie jesteśmy dziećmi.
-Ale... - Uciszył mnie pocałunkiem.
-Potrzebne jest jakieś ale? - Wyszeptał w moje usta. Niepewnie pokręciłam głową. Już nie pamiętam kiedy ktoś tak delikatnie mnie dotykał. Płonęłam pod jego rękoma. - Chyba, że nigdy wcześniej...
-Już mam to za sobą - Wypaliłam, cała się czerwieniąc. Uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w czubek nosa.
-Szkoda - Jego głos był jednocześnie smutny, jak i rozbawiony. Nie pamiętałam zbyt dobrze tego pierwszego razu, ale na pewno nie było to nic romantycznego i namiętnego. Po pijaku wybrałam się na spacer z kolegą, którego imienia nawet nie kojarzę. Po dziesięciu minutach leżeliśmy gdzieś na plaży, nie przejmując się nikim. Nie było to przeżycie warte mojej pamięci.
- Nie kłam.
-Nie śmiałbym - Wsunął ręce pod moją koszulkę, łaskocząc moją skórę.
-Cam? - Spojrzał na mnie pytająco.
-Tak? - Nie wiedziałam czy mam zadać to pytanie, ale musiałam. Nie dawało mi spokoju.
-Nie jestem dla ciebie pocieszeniem po Layli, prawda? - Zerknął na mnie zaskoczony.
-A masz takie wrażenie? - Położył się obok, obejmując mnie w tali.
-Nie, ale bardzo ją kochałeś, a nie chce...
-Nie skrzywdzę cie - Na jego twarzy malowała się powaga - Nigdy. Obiecuję - Usiadłam na nim okrakiem, wpatrując się w jego szczere oczy.
-Wierze ci - Powiedziałam i zsunęłam ramiączka stanika w dół.
-Chce byś była przy mnie szczęśliwa - Szepnął, wpatrując się w moje oczy z zachłannością. Czułam się, jakbym śniła. To wszystko wydawało się mglistym żartem, który płata mi życie. Nie chciałam by on zniknął, jak poranna mgła. Chciałam by był już przy mnie na zawsze, by pokochał mnie tak mocno jak Layle.
-Już jestem - Przycisnął swoje wargi do moich, tym samym pieczętując niemą obietnice.

***

Trudno było mi uwierzyć, że znów moge normalnie żyć. Śpiąca obok mnie Miky wyglądała, jak mój anioł zbawiciel. Już nie czułem wyrzutów sumienia, patrząc na nią w ten sposób. Uśmiechnąłem się pod nosem odgarniając jej ciemne włosy z delikatnej twarzyczki. Jej usta był;y delikatnie rozchylone, a oddech głęboki i równomierny. Powtarzałem sobie w duchu, że przy mnie jest bezpieczna, że jej nikt nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to. Nie tym razem. Zsunąłem się z łóżka, włożyłem spodnie i szarą koszulkę. Na zegarku wybiła szósta. Nachyliłem się nad Miky i pocałowałem ją w czoło, gdy chciałem się od sunąc, chwyciła moją twarz w dłonie i spojrzała zaspanym wzrokiem w moje oczy.
-Gdzie idziesz? - Wychrypiała, gładząc kciukiem moje policzki. Westchnąłem cicho, muskając jej usta.
-Muszę coś sprawdzić - Jej spojrzenie stało się natarczywe.
-Co? - Oblizałem wargi.
- To ma związek z Chrisem - Znieruchomiała.
-Wpadłeś na jego trop? - Przymknąłem powieki i uśmiechnąłem się delikatnie.
-Mam nadzieje.
-Mogę iść z tobą? - W jej głosie zabrzmiała prośba.
-To chyba nie jest dobry pomysł - Powiedziałem niepewnie. Tak naprawdę chciałem by poszła ze mną, ale nie wiedziałem co lub kogo mogę tam znaleźć.
-Proszę - Cofnąłem się o krok, wyrywając się z jej uścisku i pokręciłem głową.
-Wolałbym iść sam - Skłamałem. Usiadła, podciągając pod brodę pościel.
-Proszę - Powtórzyła. Zaśmiałem się pod nosem, wywracając oczami.
-Jesteś nieugięta.
-Życie mnie tego nauczyło - Powiedziała smutno.
-No dobrze, ale masz się cały czas trzymać mnie - Szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy.
-Dziękuję - Poderwała się do góry i rzuciła mi na szyje - Dziękuję, że jesteś.

***

Silny wiatr biczował naszą skórę. Mrużyłem oczy, przyciągając do siebie Miky, próbując ją uchronić przed zimnem.
-Gdzie idziemy? - Zapytała, chowając ręce do kieszeni mojej kurtki.
-Widzisz te skały? - Wskazałem palcem szaro -brunatne głazy, o które rozbijały się fale wody.
-Tak - Przytuliła się do mnie mocniej.
-Jest tam jaskinia, do której przychodziła zaginiona dziewczynka. Zoe. Spotykała się tu z chłopakiem, który może okazać się Chrisem - Zadrżała,
-Zaginęła?
-Pewnie jest już martwa - Powiedziałem chłodno. Poczułem jej spojrzenie na twarzy.
-Ile miała, ma lat?
-Piętnaście - Zacisnąłem szczękę, próbując stłumić fale złości, która mnie zalała.
-On jest potworem.
-Wiem - Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Próbowałem pozbierać myśli i przygotować się na to co może nas tam spotkać - Może chcesz tu poczekać? - Spytałem, zatrzymując się przed wejściem do jaskini.
-Nie - Przerwała by zaczerpnąć powietrza - Chce iść z tobą - Pokiwałem głową i mocniej uścisnąłem jen dłoń.
-Gotowa?
-Nie - Zaśmiała się nerwowo - Ale chodźmy - Na samym wstępie uderzył mnie smród zgnilizny i wilgoci. W ciemnościach dostrzegłem, jakąś postać leżącą kilka metrów od naszych stóp. Puściłem Miky i wygrzebałem z plecaka latarkę. Jedną podałem ciemnowłosej drugą wziąłem dla siebie. Niepewnie zaświeciłem w stronę postaci. Z ust Miky wyrwał się cichy krzyk i mocniej przylgnęła do mojego ciała. Moja ręka drżała. Zrobiłem kilka kroków i lepiej przyjrzałem się dziewczynce. Byłem pewny, że to mała Zoe. Leżała na chłodnej ziemi, w połowie rozebrana. Jej drobne rączki związane leżały, zakrwawione nad  głową. Ciemne oczy miała szeroko otwarte w niemym krzyku i błaganiu, usta wykrzywione w grymasie bólu. Jej szyja rozorana była jednym długim cieńcie. Na chwile odwróciłem wzrok, próbując uspokoić oddech.
-Chyba zwymiotuje - Wyszeptała Miky i wybiegła z jaskini. Nie zatrzymywałem jej. Ukląkłem obok martwego ciała i ze smutkiem zamknąłem oczy dziewczynki.
-Wybacz Zoe - Szepnąłem - Wybacz maleńka - Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, która szybko otarłem. Już nie miałem wątpliwości, że to on.


Po naprawdę długiej przerwie udało mi się skończyć 5 rozdział. Wybaczcie, że trwało to tak długo. Pozdrawiam! :)

1 komentarz: