-I chcesz mi powiedzieć, że mimo tego, że miałaś okazje nie przespałaś się z nim? - Kiwnęłam głową, a potem spojrzałam na nią z wyrzutem.
-Znamy się dopiero kilka dni. Dziewczyna nie tak szybko. - Przyjaciółka wywróciła oczami.
-Niech ci będzie. Opowiedz mi coś o nim. - Zamyśliłam się na chwile, zastanawiając się czy powinnam jej powiedzieć, ale to w końcu moja przyjaciółka. Ma prawo wiedzieć.
-Jego przyjaciel zamordował jego dwie dziewczyny. -Torey zrobiła wielkie oczy i spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
-Żartujesz sobie, prawda?
-Chciałabym. - Zacisnęłam usta w wąską linie i spróbowałam wyobrazić sobie Layl'e, ale nie mogłam. Obraz nie chciał pojawić się w mojej głowie, jakby był zakazany. - Najgorsze jet to, że na początku to on był oskarżony o zabicie tej pierwszej.
-Jezu Chryste. Biedny chłopak. - Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się smutno.
-Ej! Lalunia, możesz mnie łaskawie obsłużyć! - Usłyszałam czyjś rozdrażniony głos i spojrzałam w tamtą stronę. Przy barze stał chłopak z kpiącym uśmieszkiem, rozbierając mnie wzrokiem. Z grymasem niezadowolenia podeszłam do niego i pochyliłam się w jego stronę.
-Nie widzisz, że rozmawiam? - Spytałam szeptem. - I może tak proszę? Łaskawie trochę kultury laluniu. - Wysyczałam mu prosto w twarz. Uśmiech znikł z jego ust i przybrał poważną minę.
-Poproszę piwo. - Powiedział, patrząc na mnie nienawistnie.
-Ależ oczywiście. - Przybrałam sztuczny uśmiech, wyjęłam piwo z lodówki i mu je podałam. Podał mi pieniądze i nie czekając na resztę, odszedł. Usłyszałam obok śmiech Torey.
-Nieźle go załatwiłaś kochanie. - Puściła do mnie oczko, wzięła swojego drinka i poszła do Drew'a. Zastanawiając się gdzie jest teraz Cam, umyłam blat i szklanki. Podśpiewując pod nosem piosenkę, która właśnie leciała odpłynęłam w swój świat.
-Ładny głos. - Z piskiem podskoczyłam do góry i spojrzałam na blondyna, który przyglądał mi się uważnie. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się do niego.
-Szkoda tylko, że fałszuje.
-Nie słychać, aż tak bardzo. - Odłożyłam mokrą ścierkę i zbliżyłam eis do niego.
-Coś podać?
-Cola wystarczy. - Czując jego wzrok na sobie, odwróciłam się w stronę lodówki i wyciągnęłam z niej puszkę coli. Chwile stałam do niego plecami, uśmiechając się pod nosem, a potem podałam mu napój. - Dzięki. Niezaciekawie to wygląda. - Powiedział, patrząc na moje limo pod okiem.
-Mały wypadek.
-Niechcący wpadłaś na czyjąś pięść? - Zaśmiałam się i posłałam mu zaciekawione spojrzenie.
-Stąd? Nigdy wcześniej cie nie widziałam.
-Czasem tu wpadam. - Zmrużyłam oczy, zastanawiając się czemu wyminął moje pytanie.
-A posiadasz jakieś imię? - Uśmiechnął się szeroko i upił łyk coli.
-Christian.
-Chris?
-Nie. Christian. - Powiedział, jakby urażonym głosem.
-Okey. Ja jestem Miky. - Wyciągnęłam w jego stronę rękę, którą delikatnie uścisnął.
-Miło cie poznać. - Zagryzłam wargę, przypatrując mu się czujnie. Był przystojny. Blond włosy, trochę przydługie wpadały w magnetyczne, zielone oczy. Mimo upału miał na sobie długie jasne jeansy, obszerną białą koszulkę i czapkę z daszkiem. Mimo woli porównałam go do Cama, który wygrał ten pojedynek. W czarnowłosym prócz tajemniczości skrywała się czułość, a w blondynie nie mogłam dostrzec nawet grama ciepła, mimo szerokiego uśmiechu na ustach.
***
-Tak. Znam Erica. - Odpowiedziała na moje pytanie Jen, przyjaciółka Zoe. Niewysoka blondynka, przypominała wyczerpaną żalem matkę zaginionej. Jej oczy także wypełnione były smutkiem i tęsknotą. - Znaczy niedokładnie. Znam go z opowiadań Zoe. Nie znali się długo, ale ona się w nim zadurzyła. Ciągle o nim mówiła, jakby nikt po za nim nie istniał. Oczywiście cieszyłam się, że kogoś poznała, ale zaczynało mnie to już wkurzać. - Kącik moich ust powędrował do góry, zazdrość.
-Rozumiem.Nie pokazywała ci jego zdjęcia? - Przecząco pokręciła głową, a jej loki zawirowały wokół głowy.
-Nie, ale wiem, że jest blondynem i zawsze nosi czapkę. - W głowie odtworzyłem obraz Chris'a. On też zawsze nosił czapkę. Coraz bardziej byłem pewny, że to on. Nie mógł być to zbieg okoliczności. Jestem tak blisko niego, a wciąż nie mogę go złapać. Co mam zrobić? Chris gdzie się ukrywasz? - Wyjawiła mi gdzie się spotykają pod warunkiem, że obiecam, że nikomu nie powiem, ale teraz to chyba nie ma już znaczenia. - Przyjrzałem się jej badawczo, a w jej oczach dostrzegłem łzy.
-Powiedz gdzie. Może to pomoże ją odnaleźć. - Pokiwała głową i rękawem jasnego sweterka otarła oczy.
-Niedaleko stąd jest mały odłamek plaży. Idąc w stronę skał znajdziesz niewielką jaskinie. To tam. - Przełknąłem głośno ślinę. To miejsce nie wróżyło nic dobrego.
-Dziękuję ci Jen. - Podniosłem się z krzesła i ruszyłem w stronę drzwi.
-Cam, znajdź ją. Nawet jeżeli nie żyje, chce by miała godny jej pogrzeb. - Nachyliłem się nad nią i pocałowałem ją w czoło.
-Znajdę. Obiecuje. - Uśmiechnęła się nieśmiało, a ja wyszedłem w zapadający już mrok.
***
-Czemu szlajasz się po nocy?! - Na samym wejściu usłyszałam głos taty.
-Byłam w pracy. Ktoś musi zarabiać na utrzymanie tej rudery! - Weszłam do salonu zawalonego nowymi butelkami po piwie. Miałam ochotę na niego napluć. Co on ze sobą zrobił.
-Pewnie pierdoliłaś się z jakimś frajerem w zaułku. - Popatrzyłam na niego z pogardą i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Po drodze pijany ojciec złapał mnie mocno za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
-Nie pozwoliłem ci odejść! - Moje serce zaczęło szybciej bić, gdy zobaczyłam gniew w jego oczach.
-Puść mnie. - Szepnęłam.
-Nie mów mi szmato co mam robić! - Próbowałam wyrwać się z uścisku, ale na marne.
-Tato! Proszę przestań! - Pchnął mnie na ścianę, a ja uderzyłam o nią plecami, sycząc z bólu.
-Zejdź mi z oczu, bo nie mogę na ciebie patrzeć! - Ze łzami spływającymi po policzkach, chwyciłam torbę i wybiegłam z mieszkania. Kochałam go, ale miałam ochotę go zabić. Naprawdę chciałam go zabić. Czując zimne powietrze, owiewające moje ciało, wzięłam głęboki wdech i oparłam się bolącymi plecami o budynek. Osunęłam się na ziemie i schowałam głowę między kolanami. Mimo że nie chciałam wybuchnęłam płaczem. Nie mogłam się uspokoić, choć naprawdę próbowałam. Poczułam, jak ktoś koło mnie klęka, ale nie podniosłam wzroku. Wiedziałam, że to Cam. Poznałam jego wodę kolońska.
-Miky, co się stało? - Spytał, chwytając mnie pod brodę. Zmuszając bym spojrzała na niego.
-Nie mogę dziś tu spać. - Zacisnął szczękę i zerknął na drzwi wejściowe.
-Zabiorę cie do siebie, ale to musi się skończyć. - Pomógł mi wstać i mocno mnie przytulił. - Nie pozwolę mu cie skrzywdzić. - Otarł moje łzy i uśmiechnął się pocieszająco. Spojrzałam na niego i go pocałowałam. Takiego kogoś szukałam przez całe swoje życie. Kogoś komu nie będę obojętna. Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy cichą ulicą, wsłuchani w bicie naszych serc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz