Mieszkaliśmy tu ponad tydzień, jednak ja nie zauważyłem nikogo nawet podobnego do Chrisa. Chęć zemsty doprowadzała mnie do szału. Tylko to siedziało wciąż w mojej głowie i nie chciało dać mi spokoju, choć na chwilę. Każdy wieczór spędzałem samotnie nad kieliszkiem, a dzisiejszy nie należał do wyjątku. Siedząc przy barze na plaży wyróżniałem się na tle opalonych, wysportowanych, roztańczonych nastolatków. Słońce nie działało na moja bladą skórę, która tylko podkreślała cienie pod oczami. Od śmierci Layly męczą mnie koszmary. Co noc na nowo muszę przeżywać jej śmierć. Przeprowadzka nie tylko miała przybliżyć mnie do Chrisa, ale także miała mi przynieść upragnioną ulgę. Jak dotąd nie dostrzegłem żadnego efektu.
- Miky, ślicznotko zrób nam drinki! - Krzyknęła opalona brunetka w pomarańczowym bikini do barmanki. Koło niej stał umięśniony chłopak z uśmiechem na twarzy i ciemno blond włosami w nieładzie, jednak to nie oni zwrócili moją uwagę, tylko dziewczyna, która podała im duże szklanki wypełnione kolorowym napojem w środku, słomkami i parasolkami. Miała ciemne włosy sięgające ramion, drobną sylwetkę i brązowe oczy, z których jedno było sino-szare wokół.
- Proszę bardzo. - W jej głowię było czuć sztuczność, a jej uśmiech był wymuszony.
- Hej wszystko w porządku? - Spytał chłopak gładząc ją po delikatniej dłoni.
- Tak. Jak tylko skończę swoją zmianę, od razu do was dołączę.
- Mam nadzieję. - Para oddaliła się z zatroskanymi minami, a dziewczyna podeszła do mnie.
- Hej, zamawiasz coś? - Pokiwałem głową.
- A co polecasz? - Zadumała się na chwilę obserwując mnie uważnie.
- Hym... To może Mojito? Limonka, cukier, mięta i biały rum.
- Piłaś już to? - Uśmiechnęła się, tym razem był to szczery uśmiech.
- Owszem.
- I smakowało ci?
- Tak.
- W takim razie po proszę Mojito. Jeżeli mi nie posmakuje pożałujesz. - Zaśmiała się i odwróciła w stronę alkoholi. - Chyba masz całkiem spore doświadczenie w tym? Długo pracujesz jako barmanka?
- Od miesiąca.
- Naprawdę?
- Yhy. Doświadczenia nabrałam w życiu prywatnym.
- Rozumiem. - Przyglądałem się jej sprawnym ruchom i uroczemu zagryzaniu wargi, gdy na mnie zerkała.
- Skąd jesteś? - Spytała stawiając przede mną drinka.W przezroczystej cieczy pływały listki mięty i limonka.
- Tak bardzo rzuca się w oczy, że nie jestem stąd? - Wziąłem duży łyk, a na moim jeżyku eksplodował słodko-kwaśny smak.
- Tak. - Wzruszyłem ramionami.
- Z Nowego Jorku.
- Co cie tu przygnało?
- Słonce, plaża. - Powiedziałem dosyć chłodno, ale zaraz do niej mrugnąłem by zatrzeć ten ślad.
- A tak naprawdę?
- A ty powiesz mi skąd masz to limo pod okiem? - Skrzywiła się.
- Smakuje ci?
- Tak myślałem. - Odwróciła wzrok z rumieńcami na policzkach.- Całkiem dobry, ma ciekawy smak. - Nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo porwał ja w ramiona brązowowłosy, w skórzanej kurtce. Czyli nie tylko ja postanowiłem się nie pokazywać swojego torsu.
- Cody, puść mnie bo nie mam czym oddychać. - Szarooki puścił roześmianą dziewczynę. - Co ty tu robisz?
- Postanowiłem zobaczyć, co słychać u mojej siostry, ale widzę, że nie najlepiej - Spojrzał na jej twarz z ponurą miną.
- To nic takiego, już jest lepiej.
Lepiej? - Spytał przyciszonym głosem. - Żartujesz sobie? Jak tylko znajdę odpowiednie mieszkanie od razu cie stamtąd zabieram. - Chłopak poczuł, że jest obserwowany i spojrzał w moją stronę Nie odwróciłem wzroku, jak przyłapany na gorącym uczynku podsłuchiwacz, tylko uśmiechnąłem się szelmowsko. - Kto to? - Wycedził przez zaciśnięte zęby.
- To, em...
- Jestem Cam.
- No właśnie, Cam. Mój nowy znajomy. - Mój uśmiech stał się szerszy.
- I czego się tak szczerzysz? Nie masz nic lepszego do roboty?
- Tak się składa, że nie. - W jego oczach błysnęła wściekłość. Chciał ruszyć w moją stronę jednak Miky zatrzymała go, chwytając za kołnierzyk kurtki.
- Cody uspokój się. Proszę. - Wywróciłem oczami, rozbawiony jego złością.
- Miky, mogłabyś zrobić mi jeszcze jednego drinka?
- Za chwilę. - Wzięła brata za rękę i wyciągnęła z za baru. Zaczęli się kłócić, ale nie mogłem usłyszeć o co. Po chwili Miky odesłała go do samochodu i wróciła do mnie ze łzami w oczach.
- Coś się stało? - Pokręciła przecząco głową.
- Nie, wszystko jest okey. Jeszcze raz to samo?
- Wiesz co, wolałbym coś mocniejszego. Nalej mi czystą. Podwójną.
- Robi się. - Podała mi kieliszek i zaczęła obsługiwać kolejnych klientów. Było widać, że coś ją trapi, ale czy to był mój problem? Miałem wystarczająco dużo swoich, jednak korciło mnie by dowiedzieć się o co chodzi. Po nie całej godzinie ciemnowłosa zdjęła uniform i oddała go innej dziewczynie.
- Chcesz potańczyć - Spytała stojąc za mną. Odwróciłem się do niej twarzą, nie było ani śladu po łzach, które niedawno czaiły się w jej pięknych brązowych oczach, które otaczał wachlarz długich wy tuszowanych czarnych rzęs.
- Nie tańczę. - Odpowiedź była szczera, ale ona postanowiła nie ustępować.
- Oj no weź. Jeden taniec i tak grają teraz wolna. Co ci szkodzi pokołysać się chwilę w rytm piosenki? - Znów zagryzła wargę patrząc na mnie błagalnie. Westchnąłem, dopiłem gorzka wódkę i wstałem. Zaklaskała w dłonie, złapała mnie za rąbek koszulki i pociągnęła w stronę przytulających się par. Stanęliśmy na skraju plaży tak że woda obmywała nasze gołe stopy. Dobrze, że na samym początku zdjąłem buty. Teraz nie tylko miałbym w nich pełno żółtego piasku, ale także byłyby całe mokre. Objąłem ją w tali i przyciągnąłem delikatnie do siebie.
- Przyjechałeś tu sam?
- Nie, z rodzicami.
- To był ich pomysł, żeby się tu przeprowadzić? Któreś z nich dostało lepsza pracę? - Zaśmiałem się.
- Zadajesz dużo pytań i wyciągasz niewłaściwe wnioski. - Spuściła wzrok.
- Przepraszam. Wole wiedzieć z kim mam do czynienie.
- To ja wyszedłem z inicjatywą, a rodzice się zgodzili.
- Tak po prostu?
- Próbowali mi wybić to z głowy, ale w końcu ulegli.
- Musisz mieć fajnych rodziców. - Powiedziała ze smutkiem.
- Są do zniesienia. - Chciałem zapytać o jej rodzenie, ale czułem, że nie był to jej ulubiony temat. Spojrzała mi w oczy, a piosenka ucichła. Przez chwilę słychać było tylko wzburzone faje i nasze oddechy.
- Jestem zmęczona, chyba wrócę już do domu.
- Odprowadzić cie?
- Jeżeli masz ochotę. - Wypuściłem ją z objęć.
- No to prowadź. - Wzięliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy plażą przed siebie zagłębiają się w rozmowie. Już nie pamiętałem , kiedy tak dobrze czułem się w czyimś towarzystwie. Ona czasem zerkała na mnie, czasem ja na nią. Na ustach błąkał mi się uśmiech. Czy miałem prawo być szczęśliwy?
- To tu. - Stanęliśmy przed wejściem do kilku piętrowego, trochę zapuszczonego bloku.
- Miejmy nadzieje, że nie zgubie się w drodze powrotnej.
- Podaj mi swój telefon. - Ze zdziwieniem wyjąłem komórkę i jej podałem. Przez chwilę klikała w poszczególne klawisze i zaraz oddała mi ją z powrotem.- Zapisałam ci swój numer. Jak się zgubisz dzwoń śmiało. - Bez żadnego ostrzeżenia przysunęła się bliżej i musnęła moje usta. Przeszedł mnie miły dreszcz podniecenia. Zamknąłem oczy i dotknąłem jej twarzy. Tak samo miękkie wargi, te samo ciepło, ale inaczej zarysowana szczęka. To nie była Layla, nigdy nią nie będzie Chwyciłem ją za ramiona i odsunąłem na wyciągniecie ręki.
- Nie. Nie mogę. - Powiedziałem, odwróciłem i po prostu odszedłem, czując jej wzrok na plecach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz