poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 2



Co z tym chłopakiem było nie tak? Byłam pewna,że mu się podobam, a on tak po prostu uciekł. Czy w Nowym Jorku był taki zwyczaj? Główkując nad tym weszłam po schodach na górę do niewielkiego, zaniedbanego mieszkania. Ojciec spał na kanapie. Oczywiście pijany. Koło niego walały się puste butelki po piwie i wódce. Popatrzyłam na to z obrzydzeniem i cicho ruszyłam do swojego pokoju. Drzwi zamknęłam na prowizoryczny zamek, który miał mnie chronić. Stanęłam przed lustrem. Nienawidziłam swojego odbicia. Zdjęłam koszulkę i jeansy i przyjrzałam się siniakom porywającym moje ciało. Czy kiedykolwiek będę mogła pójść na plaże w stroju kąpielowym? Czy to się kiedyś skończy? Na moim biurku zabrzęczał telefon. Podeszłam i go odebrałam.
-Halo?
-Kochanie, miałaś do nas dołączyć. Co się stało?
-Torey przepraszam, byłam już zmęczona, a poza tym poznałam chłopaka.
-Naprawdę?- Bez problemu mogłam wyobrazić sobie ja na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech..
-Tak nazywa się Cam. Jest z Nowego Yorku.
-Czy ty mówisz o tym czarnowłosym przystojniaku, który siedział przy barze?
-Tak.
-OMG. Jak udało ci się wyrwać takie ciacho. Nie żebyś była brzydka, ale wydawałaś się być taki tajemniczy.
-No wiem, ale rozmowa jakoś się toczyła, potem zatańczyliśmy on odprowadził mnie do domu i no uciekł.
-Jak to uciekł?
-Pocałowałam go, a on powiedział, że tak nie może i odszedł. Ni wiem o co mu chodziło.
-Może niedawno zerwała z nim dziewczyna? - Zadumałam się nad tym chwilę.
-Nie wiem. Ma mój numer. Jak będzie chciał pogadać, zadzwoni.
-I tak trzymaj, nie możesz mu pokazać, że ci w jakikolwiek sposób zależy.
-Tak, tak wiem Torey. - Zaśmiała się.
-A jak w domu?
-Ojciec śpi.
-Chcesz u mnie nocować?
-Nie, wszystko będzie dobrze.
-Miky, kiedy do ciebie dotrze, że on się nigdy nie zmieni?
-Nie możesz być tego pewna. Do usłyszenia.
-Miky... - Rozłączyłam się i rzuciłam na łóżko. Sięgnęłam po tabletki nasenne, stojące na szafce nocnej. Bez nich trudno było mi usnąć. Zbyt wiele myśli kłębiło się w mojej głowie.


-Miky! - Obudził mnie szorstki, ale trzeźwy głos taty. Otworzyłam oczy i powoli wstałam z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Było już po dziesiątej. - Miky, wstawaj! Masz gościa!. - Zirytowany ojciec walną w moje drzwi. Gościa?
-Już idę! - Zarzuciłam na ramiona rozciągnięty sweter i wyszłam z pokoju. To co zobaczyłam zmroziło moje serce. Na kanapie, obok zaspanego ojca siedział Cam. Uśmiechnął się do mnie, ale ja nie odwzajemniłam uśmiechu. Nie mógł po prostu zadzwonić?
-Co tak stoisz? Daj chłopakowi coś do picia. - Spiorunowałam staruszka wzrokiem.
-Chodź. - Warknęłam do Cama, który posłusznie wstał i podreptał za mną. Zanim zamknęłam za nami drzwi spojrzałam na tatę. Przyglądał mi się z zaciekawieniem, ale bez wściekłości, która często gościła w jego oczach. Ulżyło mi trochę. Proszę tato nie pij. Przynajmniej nie dziś.
-Co ty tu robisz? - Cam spojrzał na mnie z seksownym uśmiechem.
-Do twarzy ci w tym sweterku. - Wywróciłam oczami, próbując zachować powagę.
-Odpowiedz na moje pytanie. - Podszedł do mnie i schował za ucho zbłąkany kosmyk moich ciemno brązowych włosów.
-Chciałem przeprosić za wczoraj. - Szepnął tuż przy moich ustach. Owiał mnie zapach wody po goleniu.
-Powiesz mi o co chodziło?
-Nie teraz. Kiedyś ci opowiem. - Obietnicę przypieczętował delikatnym pocałunkiem. Przyciągnął mnie bliżej siebie. - Ale ty musisz powiedzieć, kto ci to zrobił. - Kciukiem dotknął siniaka wokół mojego oka. -Pokręciłam głową. - Czemu? Nie pozwolę by znów cie skrzywdził. - Zaśmiałam się bez krzty humoru.
-Cam to jest skomplikowany.
-Wątpię żeby było to na tyle skomplikowane bym tego nie zrozumiał.
-Prawie cie nie znam. - Odsunął się i usiadł na łóżku.
-Dobrze. Tak chcesz grać. - Spojrzałam na niego pytająco. Kiwnięciem głowy wskazał miejsce obok siebie, które po chwili zajęłam. Chwycił mocno moją dłoń. - Za nim cokolwiek powiesz wysłuchaj mnie do końca.- Kiwnęłam głową na zgodę. - Jestem Cam Anderson. Mam osiemnaście lat i jestem z Nowego Jorku. Przeżyłem tam koszmar, o którym mi się nawet nie śniło. Wszystko zaczęło się, gdy została zamordowana moja pierwsza dziewczyna. Maja – W jego głosie słychać było ból. - O jej śmierć oskarżyli mnie. Nawet, gdy policja mnie puściła, w oczach ludzi wciąż byłem potworem. Nawet w oczach najlepszego przyjaciela, który się ode mnie odsunął. Mój świat się zrujnował. Przez to stałem się inną osobą, aż do chwili, gdy do naszej szkoły przyszła nowa dziewczyna. Ona nie patrzyła na mnie jak na morderce. Wierzyła mi, a mimo to była z Chrisem. To jemu dała szansę. Temu, który się ode mnie odwrócił. Z początku wypierała się tego, że coś do mnie czuje, mimo że wylądowała ze mną w łóżku. A dnia, w którym uświadomiła sobie, że woli mnie zginęła. Umarła w moich ramionach. Na moich oczach zastrzelił ją Chris. To on odpowiadał z śmierć Majii i innych dziewczyn. By policja mogła odkryć prawdę, ona musiała zginąć. Wmówił jej, że ją kocha, że się o nią troszczy, że może mu ufać. Jednak najgorsze jest to, że nie poniósł kary. Uciekł i teraz jest gdzieś tu. Odebrał mi wszystko co miałem.- Patrzyłam na niego z szokiem. Jego opowieść brzmiała jak wyjęta prosto z jakiegoś dramatu. Nigdy nie widziałam jak chłopak płaczę, nie był to śmieszny widok, był on tragiczny. Łamał serce na pół. Widziałam, że zaraz rozpadnie się na miliony kawałeczków.
-Jak miała na imię? - Zacisnął powieki.
-Layla. - Przytuliłam go.
-Tak mi przykro Cam.
-Już mnie znasz.
-Przyjechałeś tu, żeby się zemścić, prawda?
-Tak. Zasłużył na karę. - Wziął głęboki oddech. - Tak jak ten, który cie uderzył. Kto to zrobił? - Na chwilę się zawahałam. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać.
-To mój tata. Od śmierci mamy dużo pije i nie kontroluje tego co robi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz