poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 3

To mój tata. - szepnęłam.
-Co?! - Cam poderwał się na równe nogi.
- On po śmierci mamy zaczął pić i... Nie kontroluje wtedy siebie. Wcale tego nie chce.
-Ty go jeszcze bronisz?! - Przyłożyłam mu palec do ust.
-Shh... To mój tata. - Zrobił krok do tyłu.
-Nie upoważnia go, to do tego by cie bił. - Powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Nic nie rozumiesz.
-Jesteś głupia! Nie możesz mu na to pozwalać!
-To jest mój ojciec! Mam iść z tym na policje?
-To był by najlepszy pomysł.
-Oszalałeś?!
-To ty oszalałaś.
-Przestań. - Zacisnęłam dłonie w pięści. W moim głosie słychać było oschłość, a w jego oczach widniała czysta złość i brak zrozumienia. - Poradzę sobie z tym sama.
-Uważasz, że ci na to pozwolę?
-Nie możesz nic zrobić
- A twój brat? Nie może cię do siebie wziąć?
- Nie może. - W jego oczach zobaczyłam pytanie. - Mieszka z przyjacielem.. - Zacisnął szczękę.
-Wymyślę coś. Nie zostawię cię tu. - W głębi duszy uśmiechnęłam się. Nie wyglądał na kogoś, kto potrafi troszczyć się o kogoś z takim zapałem. Podeszłam do niego i przycinałem usta do jego ust, a palcami przeczesałam jego włosy. Delikatnie pchnął mnie na łózko, na którym się położyłam. Oparł ręce po obu stronach mojej głowy i uśmiechnął się uroczo.
-Jesteś piękna. - Wyszeptał, nie uważałam się za brzydką, ale i tak na moje policzki wkradł się rumieniec. Mimo że uśmiech gościł na jego twarzy, w oczach bardzo głęboko czaił się niewyobrażalny smutek.
- Bardzo ją kochałeś. - Wypaliłam, nie chcąc wcale mówić tego na głos. Odgarnął z mojej buzi zbłąkany kosmyk włosów i schował go za ucho.
- Tak. Jak nikogo dotąd.
-Życie jest takie niesprawiedliwe.
-Niestety, ale chyba nic nie da się na to poradzić. - Uśmiechnęłam się smutno i dotknęłam blizny na jego policzku. Chciałam się zapytać skąd ją ma, ale chyba zabrakło mi odwagi. Musnął ustami moją szuje. Zaśmiałam się i chwyciłam jego twarz w dłonie.
-To łaskocze. - Uśmiechnął się łobuzersko i pocałował mnie w czubek nosa, a potem mocno przytulił.
- Życie jest niesprawiedliwe, ale czasami potrafi to wynagrodzić. - W tych słowach słychać było prawdę, która pozwalała marzyć i mieć nadzieję. Wciągnęłam do płuc zapach jego wody kolońskiej. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Wsunął ręce pod mój sweter i delikatnie pieścił moją skórę  Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się jego dotykiem. - Myślę, że będziesz moim nowym początkiem. - Szepnął mi do ucha, a przez moje ciało przeszedł niewyjaśniony dreszcz. Uśmiechnęłam się do siebie  i go pocałowałam. W tym pocałunku przelałam wszystkie emocje, które mną targały. Smutek wymieszany ze szczęściem, obawa i lęk przed przyszłością, a na końcu czysta, przeżyta radość, że mam go. Z jego ust wyrwał się jęk i mocniej zacisnął ręce na mojej tali. Objęłam go nogami w pasie i oderwałam się od niego by złapać oddech. Jego oczy błyszczały z pożądania. Westchnęłam i próbowałam powstrzymać śmiech.
-Muszę się ubrać.
-Niee. - Wychrypiał z rozczarowaniem. Pokiwałam głową, odpychając go od siebie.
-Tak, tak. Spotkamy się wieczorem.
-Jesteś okropna.
- Wiem. - Musnęłam jego policzek i podniosłam się z łóżka, ciągnąc go za sobą. - Do zobaczenia  - Wypchnęłam go za drzwi i wypielam mu język. zamknęłam je na zamek i zaczęłam się ubierać. Ten dzień zapowiadała się ciekawie.

***

Usiadłem przy biurku i zacząłem przeglądać wiadomości z ostatniego miesiąca, szukając jakiejkolwiek  wzmianki o zabójstwie, lub zagonieniu jakieś dziewczyny i znalazłem. Piętnastoletnia Zoe została, uznana za zaginioną tydzień temu. Nikt nie ma pojęcia gdzie dziewczyna teraz przebywa. Uważają to za porwanie, ponieważ była wzorową nastolatką, ale porywacz nadal nie zażądał okupu. Jeżeli stał za tym Chris, co było pewne. Zoe już nie żyła i leżała w jakiejś piwnicy, zgwałcona i zarżnięta, w kałuży własnej krwi. Moja nienawiść wzrastała we mnie z każdą chwilą. Spisałem adres zaginionej, zarzuciłem kurtkę i ruszyłem w drogę, w poszukiwaniu odpowiedzi.

Mała Zoe mieszkała w skromnym, niewielkim domku, więc na pewno nie było to porwanie na tle pieniężnym. Niepewnie zapukałem do drzwi, które otworzyła przede mną zmarnowana młoda kobieta. Cienie pod oczami dodawały jej lat, tak jak zmartwienie i strach wypisanie na jej twarzy.
-Kim pan jest? - Spytała słabym głosem.
-Dzień dobry. - Przywitałem się życzliwie. - Jestem Cam. Chciałbym pomóc w odnalezieniu pani córki. - Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Przykro mi, ale nie mamy pieniędzy, by panu zapłacić.
-Nie chce pieniędzy. Proszę mi uwierzyć, zależy mi by ten kto skrzywdził Zoe, poniósł karę. - Jej wargi zadrżały, a w oczach stanęły łzy.
-Proszę, wejść. - W środku panował przyjemny chłód. Zatrzymałem się przed ścianą, na której wysiały zdjęcia uśmiechniętej, długowłosej brunetki. - Wraz z przyjaciółka i starszym bratem miała jechać do Paryża  Jej marzeniem było, stanąć na wierzy eiffla. - Kobieta patrzyła na zdjęcia córki z uśmiechem. - Usiądź, a ja przyniosę nam coś do picia. Zająłem miejsce na starej, podstarzałej, zielonej kanapie, a mama Zoe postawiła na drewnianym stoliku dwie szklanki z lemoniadą. - Mów mi Olivia. - Kiwnąłem głową, posyłając jej miły uśmiech.
-Czy Zoe w ostatnim czasie poznała kogoś nowego?
-Tak, wspominała o jakimś chłopaku. Chyba nazywał się Eric. - W mojej głowie  zapaliła się lampka. Mógł zmienić imię, na pewno zmienił imię. Przecież policja wciąż go szuka.
- Gdzie się poznali?
 - Na jakiejś imprezie na plaży, ale nic więcej nie mogę ci powiedzieć. Poznali się niedawno, nie zdążyła mi zbyt wiele o nim opowiedzieć. Uważasz, że to on za tym stoi?
-Wszystko jest możliwe. Proszę podać mi adres przyjaciółki Zoe.  - Olivia zapisała go na kartce i mocno uściskała mnie w podziękowaniu.
- Mam nadzieję, że uda ci się go odnaleźć.
-Też mam taką nadzieję.
- Będę się o to modliła. - Ucałowała mój policzek i pożegnała ze smutkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz